Ostatnie pożegnanie prof. Dariusza Oleszaka podczas uroczystości pogrzebowych dr. inż. Jerzego Latucha
Tekst pożegnania wygłoszony przez prof. Dariusza Oleszaka podczas uroczystości pogrzebowych.
Drodzy Państwo,
Przyszło mi w udziale pożegnać Jurka. Los sprawił, że zadanie to wykonuję niejako w dwóch rolach – jako Prodziekan Wydziału i jako Jego przyjaciel. Dlatego też w tym moim krótkim wystąpieniu chciałbym powiedzieć kilka słów uwzględniając oba aspekty.
Obaj prawie w tym samym czasie skończyliśmy studia na PW – Jurek na elitarnym wydziale Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej, ja – w Instytucie Inżynierii Materiałowej. Jurek podjął pracę w Instytucie Fizyki PAN, a ja – w Instytucie Energii Atomowej. Ale nasze drogi zeszły się już w 1986 r., kiedy obaj podjęliśmy pracę na WIM w zespole prof. Matyji, zajmując się problematyką szkieł metalicznych. Tematyka ta stała się Jurka domeną, jej poświęcił rozprawę doktorską i większość swojego życia naukowego. Jego osiągnięcia w tej tematyce są niezaprzeczalne, ogólnodostępne w bazach danych, mierzalne, mówiąc współczesnym językiem, za pomocą licznych wskaźników bibliometrycznych. To pozostanie.
Ale pamiętajmy, że Jurek, jak większość z nas na uczelni, dzielił swój czas między prowadzenie badań naukowych i dydaktykę. I właśnie działalność dydaktyczna Jurka jest dla nas niedoścignionym wzorem i zasługuje na najwyższe nagrody. I nagrody te były, przyznawane przez samych studentów, w postaci Złotej Kredy, laureatem której był bodajże 6-krotnie. Jest to nagroda przyznawana przez studentów dla najlepszego nauczyciela akademickiego w danym roku akademickim. Skąd to się brało? Po prostu wynikało z osobowości i charakteru Jurka. Był człowiekiem niezwykle spokojnym i cierpliwym, ciepłym i życzliwym dla innych, otwartym na innych, zawsze uśmiechniętym, potrafiącym rzetelnie dzielić się ze studentami swoją wiedzą i przekazywać ją na zajęciach, a takie podejście w stosunku do studentów budziło ich szacunek i sympatię. Oceniając Jurka jako wykładowcę, w ankietach studenci czasem pisali, że bywa surowy w swych ocenach i wymagający, ale zawsze podkreślali, że ocenia sprawiedliwie. A to też studenci bardzo cenią. Co roku wielu studentów chciało pod jego kierunkiem realizować swoje prace dyplomowe, tak że czasem nawet mnie pytał, czy kogoś bym nie wziął. Jurek prowadził różne zajęcia, liczne laboratoria, jak i swój autorski wykład funkcjonujący na WIM pod wdzięczną nazwą „wykład o niczym”, jako że był to wykład zatytułowany „Fizyka i technika wysokiej próżni”, a jak próżnia no to o niczym. Łączył swoje zainteresowania fizyką z inżynieria materiałową i przekazywał to studentom. Jego pasje dydaktyczne przejawiały się nie tylko bezpośrednio podczas prowadzenia zajęć, ale też w innych formach. Co roku układał pytania, a potem sprawdzał prace licealistów nadesłane na Konkurs Wiedzy o Materiałach, przez wiele lat szefował i brał udział w organizowaniu pokazów na Wydziale w ramach Festiwalu Nauki, Dni Otwartych czy też innych akcji promujących naukę i inżynierię materiałową wśród gimnazjalistów i licealistów. Nie wszyscy wiedzieli, że przez wiele lat był członkiem zarówno wydziałowej, jak i uczelnianej komisji dyscyplinarnej studentów. Jeździł jako opiekun ze studentami na wycieczki do zakładów przemysłowych, a mało kto wiedział, że przez wiele lat był obserwatorem z ramienia PW na egzaminach maturalnych z fizyki w warszawskich liceach. Słowem, dydaktyka była jego pasją.
Jeśli Państwo pozwolą, druga część mojej wypowiedzi będzie miała charakter bardziej osobisty. Miałem to szczęście, że zdążyłem poznać Jurka żonę, Isię, którą pokonała nieuleczalna choroba. Isia odeszła w 1994 r., zostawiając Jurka z trójką małych dzieci. Spójrzcie Państwo - to one: Magda, Tomek i Łukasz, dziś dorośli, po studiach, samodzielni, ze współmałżonkami. Stało się to w dużej mierze dzięki Jurka determinacji i trudowi włożonemu w ich wychowanie i wykształcenie. Jego troska o dzieci i wysiłek samotnego ojca są godne najwyższego szacunku. Niestety, nie doczekał narodzin wnuków, z których bardzo się cieszył i o których z radością informował kolegów na wydziale.
Zanim Isia odeszła, jeszcze oboje z Jurkiem byli na moim ślubie i weselu, a Jurek był moim świadkiem. Kiedy urodził mi się pierwszy syn, to właśnie Jurek swoim czerwonym Fiatem 125p przywiózł go ze szpitala do domu. W pamięci mam mnóstwo takich wydawałoby się błahych wydarzeń, ale zsumowane dają prawdziwy obraz Jurka i wszystkie świadczą o jego niezwykłej życzliwości i uczynności.
Nie sposób proszę Państwa nie wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy – odbywających się przynajmniej raz w roku spotkaniach naszego zespołu, spotkaniach, które Jurek organizował w pobliskiej Jabłonnej na działce u swojej mamy, pani Eugenii. Zjeżdżaliśmy tam ze współmałżonkami, czasem z dziećmi i po prostu - rozmawialiśmy. Czyli robiliśmy to, czego, jak sami zauważamy, często nam dziś brakuje, bo zastąpione zostało przez emaile, smsy i portale społecznościowe. Przez ogródek pani Eugenii przewinął się cały świat – koledzy naukowcy z Australii, Kanady, Hiszpanii czy Bułgarii, którzy przez krótszy lub dłuższy okres byli związani z naszym zespołu. Spotkania te niezwykle integrowały zespół i z pewnością będzie ich nam brakowało.
Francuski premier z okresu międzywojennego Edward Daladier, kiedy go poinformowano o śmierci współpracownika wraz z komentarzem, że był niezastąpiony, odpowiedział: „Spójrzcie na cmentarze, leżą tam całe zastępy niezastąpionych”. Może rzeczywiście nie ma ludzi niezastąpionych, ale w przypadku Jurka trudno będzie znaleźć godnego zastępcę.
Kończąc, jako przedstawiciel władz dziekańskich żegnam więc Cię drogi Jurku w imieniu całej społeczności akademickiej Wydziału – pracowników, doktorantów i studentów, składając jednocześnie najszczersze kondolencje całej, bliskiej mojemu sercu i zaprzyjaźnionej Rodzinie. Jednocześnie dziękuje Ci Jurku za 33 lata przyjaźni. Żegnaj przyjacielu.
Dariusz Oleszak